menu

Piotr Sadczuk (prezes Górnika Łęczna): Zrobię wszystko, by zespół był silniejszy

21 maja 2019, 07:32 | KK

Rozmawiamy z Piotrem Sadczukiem, prezesem drugoligowego Górnika Łęczna, który w miniony weekend zakończył sezon 2018/19 na dziewiątym miejscu w tabeli.


fot. fot. KK

Na koniec rozgrywek pokonaliście Radomiaka 5:2. Jednak ta wygrana nie może zmienić negatywnej oceny rundy wiosennej…
Zdecydowanie. Nie oceniam zawodników, czy pracy kogokolwiek po jednym spotkaniu. Rozegraliśmy całą rundę i teraz przyszedł czas na ocenę. Osobiście już pracuje nad pewnymi wariantami na kolejny sezon i niedługo kibice dowiedzą się jakie to będą kroki i decyzje. Jestem bardzo rozczarowany rundą wiosenną I liczyłem na o wiele więcej.

12 punktów w 13 meczach to druzgocący dorobek, zważywszy, że jesienią tych punktów było aż 34…
Pierwsza runda była dłuższa i rozegraliśmy więcej meczów. Nie zmienia to jednak faktu, że mamy za sobą fatalną wiosnę i taka jest nasza ocena. Dziękuję zawodnikom, że sezon zakończyli zwycięstwem z Radomiakiem, który w przyszłym sezonie będzie grać w I lidze. Być może ta wygrana była iskierką nadziei na przyszły sezon? Fajnie, że piłkarze pokazali ambicję i dobrze pożegnali się z kibicami po słabej rundzie.

Gdzie szukać przyczyn tak słabej postawy zespołu?
Myślę, że było ich kilka. Zimą nastąpił szereg zmian. Szukaliśmy różnych rozwiązań, takich które przyniosłyby lepszą grę, wyniki i awans. Niestety, z wielu powodów się to nie udało. Próbowaliśmy rozmawiać z drużyną, zmieniliśmy trenera. Nie przyniosło to efektu. Druga liga to trudne rozgrywki i przekonały się o tym inne drużyny, chociażby Widzew Łódź. Każdy zespół walczył do samego końca i losy awansów i spadków ważyły się do ostatniej kolejki. Dodatkowo okazało się, że z pierwszej ligi spadł GKS Katowice, czyli kolejna firma. My będziemy walczyć. Górnik Łęczna to marka, bardzo dobry klub i zrobimy wszystko, by wyciągnąć wnioski. Na nic nie czekamy, tylko już zabieramy się do pracy.

Jest takie przysłowie: „lepsze jest wrogiem dobrego”. Czy zgadza się pan, że taka rewolucja zimą była ciosem dla tej drużyny?
Sparingi wyglądały bardzo obiecująco i liczyliśmy, że każdy z nowych zawodników wniesie dużo pozytywnego do drużyny. Podobną drogą poszła Olimpia Grudziądz i im te zmiany „wypaliły”. Nam niestety nie. Próbowaliśmy różnych metod. Sam jestem w klubie od rana do wieczora i staram się wykonywać swoją pracę jak najlepiej, a od innych wymagam tego samego. Piłki nożnej nie można oceniać zero-jedynkowo. Czasami pewne rzeczy układają się inaczej niż się planuje. Dużo pokory nauczyła mnie ta runda, a także wzbogaciła o bagaż doświadczeń. Nie ukrywam, że będziemy budować zespół nadal. Nie od nowa, bo rewolucji nie planujemy, ale przebudowa odbyć się musi.

Nie udało się skompletować drużyny, która stworzyłaby odpowiednią atmosferę? Często zespół grał na boisku bojaźliwie...
To zależało właśnie od braku odpowiedniej atmosfery w drużynie. Kolejne porażki nie sprzyjały budowaniu tej atmosfery. Jak idzie, to idzie. Wtedy buduje się zespół. Tu porażki powodowały coraz większe przygnębienie. Zawodnicy spuszczali głowy. Może mieliśmy za mało ludzi w szatni z takim charakterem, którzy pociągnęliby tę drużynę, zmobilizowaliby kolegów, krzyknęliby na nich? Było dużo młodzieży, dużo nowych zawodników.

Przed startem rundy wiosennej mówiło się o tym, że jeśli nawet drużynie nie uda się wywalczyć awansu to szkielet zespołu ma pozostać na kolejne rozgrywki. Czy widzi pan potencjał w tych zawodnikach?
Tak. Wydaje mi się, że rewolucja nie da pożądanych efektów. Chciałbym, aby latem nie doszło do zbyt wielu zmian, ale wiem że kilku zawodników od nas odejdzie.

Można już coś w tej kwestii zdradzić?
Oleg Borodai na pewno opuści zespół. Wszystko przez to jak potoczyły mu się sprawy rodzinne na Ukrainie. Chciał zostać, bo jego oceniamy pozytywnie, ale okazało się to niemożliwe. W Górniku nie zagra już także Mohamed Essam. On z kolei chce wrócić do Egiptu i ma stamtąd propozycje. U nas był ciągle kontuzjowany. A co dalej, życie pokaże.

Macie listę zawodników, których chcielibyście sprowadzić?
Owszem, taka lista tworzy się cały czas. Musimy jeszcze posłuchać, co do powiedzenia na ten temat ma trener, który będzie prowadził zespół w przyszłym sezonie. To on, przy współpracy z dyrektorem sportowym, będzie ustalał, na jakie pozycje potrzeba nowych zawodników. Ja mam swoją wizję i kilka rozpisanych wariantów. Zrobię wszystko, by w przyszłym sezonie Górnik był silniejszą drużyną i żebym nie był tyle razy rozczarowany, co w minionej rundzie.

16-letni Jakub Cielebąk zadebiutował w sobotę w Górniku. To sygnał dla innych młodych zawodników z Akademii, że tu mają szansę na rozwój?
Tych sygnałów będzie za chwilę o wiele więcej. Problem jest jednak taki, że w Akademii nie mamy teraz zawodników w wieku 17-18 lat, którzy mają taką jakość, żeby wygrać tę rywalizację o walkę w pierwszej 18-tce. Jest Kuba Cielebąk, jest Rojek. Kolejni zawodnicy będą najprawdopodobniej z obecnej drużyny CLJ U-15, będzie to dwóch, trzech graczy, którzy się wyróżniają. Liczę na to, ale to melodia przyszłości.

Kiedy można spodziewać się ogłoszenia nowego trenera Górnika?
Cały czas nad tym pracujemy. Mam już kilka wariantów i chcę wybrać ten najlepszy. Jesteśmy bardzo blisko porozumienia z dwoma trenerami. Wybierzemy najlepszego i takiego, który jak najszybciej zacznie swoją pracę w klubie oraz kompletowanie drużyny na nowy sezon. Mam nadzieję, że rozstrzygniemy tę kwestię do 1 czerwca.

Jest temat Artura Bożyka w Łęcznej?
Ten temat ciągle się tu przewija. To nazwisko pada w kontekście Górnika. Ja z trenerem Bożykiem rozmawiałem, on też jest jednym z wariantów. Jest postrzegany jako potencjalny trener w naszym klubie.

Kiedy Górnik stracił już szansę na awans, postanowiliście wywalczyć jak najwięcej w klasyfikacji Pro Junior System. To wzmocni możliwości klubu w kompletowaniu nowej wyjściowej jedenastki?
To jest duży zastrzyk gotówki, nie ma co ukrywać. Te pieniądze pozwolą w naszym budżecie spokojniej spojrzeć w przyszłość.


Polecamy