menu

Górnik Łęczna podejmie Znicza Pruszków. Zielono-czarni chcą w końcu wygrać

16 czerwca 2020, 16:24 | BLIT

W drugiej lidze nie ma czasu na odpoczynek. Górnik Łęczna po trzech dniach przerwy wraca do gry. Tym razem łęcznianie na własnym boisku podejmą Znicza Pruszków. Spotkanie rozpocznie się 17 czerwca o godzinie 17:40.


fot. Fot. Górnik Łęczna

Obie ekipy znajdują się na dwóch przeciwległych biegunach tabeli II ligi. Łęcznianie bronią ligowego podium, podczas gdy ekipa z Pruszkowa stara się uciec ze strefy spadkowej. Dorobek obu drużyn po wznowieniu rozgrywek jest jednak identyczny. W trzech czerwcowych kolejkach drużyny Górnika i Znicza zdobyły tylko po jednym punkcie. - Wierzymy, że ten punkt da nam nowy początek i w kolejnych meczach będziemy już zgarniać pełną pulę – mówił po niedzielnym remisie w Rzeszowie trener zielono-czarnych, Kamil Kiereś. - Chciałbym, byśmy się przełamali. Mam nadzieję, że potwierdzimy to na boisku – dodał szkoleniowiec.

W podobnym tonie wypowiadał się bohater ostatniego spotkania w Rzeszowie, Przemysław Banaszak. - Najważniejsze jest to, że się przełamaliśmy. To jest dobry punkt zwrotny i teraz wszystko zależy od nas – mówi zawodnik wypożyczony z Widzewa Łódź. Napastnik twierdzi jednocześnie, że starcia z ekipami z dołu tabeli paradoksalnie mogą okazać się jeszcze trudniejsze niż te z ligową czołówką. - Najbliższy mecz ze Zniczem na pewno nie będzie łatwiejszy. Mecze z czołówką są ciężkie, ale jeszcze trudniej się gra z drużynami, które walczą o utrzymanie lub miejsca barażowe. Tabela jest bardzo spłaszczona. Tutaj jedno zwycięstwo może zagwarantować osiągnięcie celu – podkreśla 23-letni piłkarz.

Poprzednie spotkanie Znicza i Górnika z połowy września ubiegłego roku, padło łupem gości z Łęcznej. Wynik otworzył w 12. minucie Maciej Machalski, ale dzięki bramkom Pawła Wojciechowskiego i Dominika Lewandowskiego przyjezdni zwyciężyli 2:1 i wywieźli z Pruszkowa trzy punkty. Taki scenariusz obecnie z pewnością zadowoliłby łęcznian, którzy potrzebują wygranej jak tlenu. Ostatnie ligowe zwycięstwo zaliczyli bowiem 30 listopada ubiegłego roku w domowym starciu z Górnikiem Polkowice. Goście z Pruszkowa jednak również mają o co grać. Podopieczni Piotra Mosóra balansują na granicy strefy spadkowej i każdy punkt jest dla nich cenny.

Górnik rozpoczynał ligową wiosnę z drugiego miejsca w tabeli. Mimo słabego początku łęcznianie wciąż mają szanse na bezpośredni awans. Po wznowieniu rozgrywek punkty tracą bowiem wszystkie zespoły z czołówki. - Ta tabela jest płaska na górze i płaska na dole. Wszyscy mogą tracić punkty z każdym zespołem – mówi obrońca Górnika, Tomasz Midzerski. - Nie liczą się miejsca w tabeli, nie liczą się punkty, pełne stadiony czy wielotysięczna publiczność. To jest po prostu piłka nożna i całe jej piękno – dodaje.

Do końca rozgrywek zostało jeszcze dziewięć spotkań. Podopieczni Kamila Kieresia tracą pięć punktów do lidera, czyli łódzkiego Widzewa. Dystans do drugiego GKS-u Katowice jest o jedno oczko mniejszy. Ponadto po piętach depcze „Górnikom” Resovia, która ma taki sam dorobek punktowy. Wydaje się więc, że w kontekście walki o bezpośredni awans, margines błędów jest coraz węższy.

Zespoły z czołówki także nie mają łatwego zadania. Resovia zagra w Częstochowie z tamtejszą Skrą. Gospodarze po wznowieniu rozgrywek zdobyli komplet punktów, a grali między innymi z aktualnym liderem i wiceliderem rozgrywek. Drugi w tabeli GKS Katowice z kolei zagra na wyjeździe z Legionovią, która w minionej kolejce wywiozła trzy punkty z Łodzi. Teoretycznie mniej ciężkie starcie czeka liderów z Widzewa. Łodzianie jadą do Krakowa zmierzyć się z miejscową Garbarnią. Liga pokazała jednak, że żadnego przeciwnika nie można lekceważyć, a wydarzyć może się absolutnie wszystko.

ZOBACZ TAKŻE


Polecamy