menu

Górnik Łęczna wreszcie zwycięski. Wysoka wygrana z Sandecją, dwa gole w samej końcówce

21 sierpnia 2013, 18:56 | Dominik Smagała

Podopieczni Jurija Szatałowa wreszcie zagrali tak, jak oczekuje od nich tego trener. Górnik kontrolował przebieg spotkania przez całe 90 minut, Sandecja nie miała w środę żadnych argumentów w pojedynku z zielono-czarnymi. Były długie przestoje, momentami spotkanie było dosyć nudne, ale w ostatecznym rozrachunku nikt, kto tego dnia zjawił się na trybunach stadionu w Łęcznej, swojej decyzji o przyjściu na mecz żałować nie może.

Górnik Łęczna zdobył w tym sezonie pierwszy komplet punktów
Górnik Łęczna zdobył w tym sezonie pierwszy komplet punktów
fot. Wojciech Czekała

Pierwsze 20 minut meczu upłynęło pod znakiem przewagi Górnika. Gospodarze znacznie częściej byli przy piłce, starali się konstruować atak pozycyjny. Niewiele jednak z tego wynikało, bo zielono-czarnym albo brakowało precyzji w podaniach, albo nie potrafili minąć rywala w indywidualnej akcji. Goście ograniczali się natomiast do nielicznych kontrataków, które najczęściej kończyli niecelnymi strzałami z dystansu.

Po jednym ze wspomnianych kontrataków Sandecji… kontratak wyprowadzili piłkarze Górnika. Po zgraniu piłki Zwolińskiego lewą flanką popędził Tomasz Nowak. Pomocnik łęcznian wyłożył piłkę przed pole karne idealnie wychodzącemu Niedzieli. Ten opanował futbolówkę i wbiegł w szesnastkę, ale z sytuacji sam na sam obronną ręką wyszedł Marcin Cabaj.

Pierwsze zagrożenie pod bramką Górnika goście stworzyli po stałym fragmencie gry. W 25. minucie z odległości ok. 30. metrów z rzutu wolnego strzelał Adam Mójta. Mocne uderzenie zawodnika Sandecji z najwyższym trudem na rzut rożny sparował Sergiusz Prusak. Chwilę później znowu było gorąco w polu karnym gospodarzy. Podopieczni Ryszarda Kuźmy trzykrotnie próbowali oddać strzał, ale za każdym razem blokowali ich defensorzy zielono-czarnych.

W 35. minucie GKS przeprowadził skuteczną kontrę. W środku boiska podaniem z pierwszej piłki akcję rozprowadził Grzegorz Bonin. Futbolówka trafiła do Zawistowskiego, który znalazł się w sytuacji sam na sam z Cabajem. Bramkarz Sandecji wybronił strzał napastnika Górnika, ale odbita piłka trafiła pod nogi Bonina. Pomocnik precyzyjnym strzałem umieścił futbolówkę w siatce bramki gości.

W kolejnych minutach gra toczyła się głównie w środku pola, żadnej z drużyn nie udało się poważnie zagrozić bramce rywala. Na przerwę obie drużyny schodziły więc przy jednobramkowym prowadzeniu gospodarzy.

Od swojego rozpoczęcia druga połowa długimi minutami mogła znudzić kibiców zasiadających tego dnia na trybunach stadionu w Łęcznej. Wciąż przewagę mieli gospodarze, zielono-czarni rozgrywali piłkę między sobą, ale zbyt wiele z tego nie wynikało. Nie pomagały nawet głośne i nerwowe pokrzykiwania Jurija Szatałowa, który najczęściej do swoich zawodników miał pretensję o zbyt małą aktywność. Z kolei jeżeli futbolówkę przy nodze mieli piłkarze Sandecji, zazwyczaj szybko kończyło się to niecelnym podaniem.

Najlepszym dowodem na małą atrakcyjność drugiej części meczu niech będzie fakt, iż pierwsza dogodna sytuacja do strzelenia gola w tej połowie miała miejsce w 77. minucie gry. Idealnej okazji nie wykorzystał jednak Kozacuks, który z najbliższej odległości nie trafił do niemal pustej bramki Sandecji. Do nieprawdopodobnej sytuacji doszło w 87. minucie. Wiązowski po indywidualnej akcji z prawej strony wpadł w pole karne gości i wyłożył piłkę Zwolińskiemu. Ten przyjął futbolówkę na piątym metrze przed zupełnie pustą bramką, wziął zamach i… nie trafił w piłkę. Dzięki temu obrońcy Sandecji zdołali błyskawicznie zażegnać niebezpieczeństwo.

Na szczęście dla Zwolińskiego, napastnik już kilkadziesiąt sekund później zdołał się zrehabilitować. Po prostopadłym podaniu z głębi pola Kozacuks znalazł się w sytuacji sam na sam z Cabajem. Łotysz minął bramkarza zespołu gości, po czym dośrodkował przed bramkę, gdzie piłkę strzałem głową do siatki skierował wspomniany Zwoliński.

Podopieczni Jurija Szatałowa akcję tę powtórzyli dwie minuty później, tj. już w doliczonym czasie gry. Tym razem jednak Kozacuks po prostopadłym podaniu od Szmatiuka i minięciu Cabaja wziął sprawy w swoje ręce i sam posłał piłkę do bramki Sandecji.

W ten oto sposób, po emocjonującej końcówce piłkarze Górnika Łęczna wygrali z Sandecją 3:0. Ostatnie minuty spotkania z pewnością zrekompensowały kibicom nudne pół godziny drugiej części meczu. Ekipa Jurija Szatałowa zgarnęła pierwszy w tym sezonie komplet punktów oraz znacznie podreperoała swój bilans bramkowy. Po tym spotkaniu łęcznianie mają cztery punkty, wywalczone w czterech meczach. Sandecja melduje się na samym dnie pierwszoligowej tabeli, legitymując się zdobytym zaledwie jednym oczkiem. W następnej kolejce Górnik zagra na wyjeździe z Okocimskim, Sandecja z kolei podejmie na własnym boisku Arkę Gdynia.


Polecamy