menu

Franciszek Smuda (trener Górnika Łęczna): Nie pamiętam, kiedy tyle przegrałem w życiu

24 marca 2019, 07:54 | KK

- Gdyby po pierwszej połowie ktoś mi powiedział, że przegramy tu 1:6, to bym powiedział, że jest nienormalny albo chory na coś - stwierdził po klęsce w Grudziądzu szkoleniowiec Górnika Łęczna, Franciszek Smuda. Były selekcjoner reprezentacji Polski musiał jednak przełknąć gorzką pigułkę na ławce trenerskiej w II lidze. Jego zespół do 66. minuty remisował z Olimpią Grudziądz 1:1, ale po czerwonej kartce dla jednego z obrońców stracił pięć goli w 17 minut. Prezentujemy podsumowania sobotniego meczu w wykonaniu trenerów obu drużyn.


fot. fot. Łukasz Szalkowski / Grudziądz Nasze Miasto

fot. fot. Łukasz Szalkowski / Grudziądz Nasze Miasto
1 / 2

Franciszek Smuda (trener Górnika Łęczna):
Gdyby po pierwszej połowie ktoś mi powiedział, że przegramy tu 1:6, to bym powiedział, że jest nienormalny albo chory na coś. Niestety, przegraliśmy 1:6 i sam sobie nie mogę wytłumaczyć dlaczego tak się stało. Ok, wiadomo, że po czerwonej kartce była przewaga liczebna w drużynie Olimpii Grudziądz, ale teraz prawie co mecz gramy w dziesiątkę. Tak było w Bełchatowie, a wtedy mieliśmy przewagę grając w osłabieniu, stwarzaliśmy sobie sytuacje, a tutaj nie mogliśmy nic zrobić, ponieważ te bramki padały jak z nieba. Strzał po strzale, wszystko wchodziło. Niestety, trzeba to przełknąć. Nie pamiętam, kiedy tyle przegrałem w życiu, ale kiedyś też się coś przegrało. Oby tego nie było więcej.

Czy pana zdaniem po golu na 3:1 drużyna się poddała?
Po czerwonej kartce trzeba było to wszystko przestawić. Nie mieliśmy na ławce rezerwowych drugiego stopera, a zresztą gdybym nawet zdecydował kogoś wprowadzić to zanim by wszedł, nie wiadomo czy nie byłoby więcej bramek. To była taka dekoncentracja. Choć tak jak mówiłem, po pierwszej połowie, byłem pewny, że my tego meczu co najmniej nie przegramy. Ale stało się...

Mariusz Pawlak (trener Olimpii Grudziądz):
Zgadzam się ze słowami pana trenera Smudy co do pierwszej połowy. To my mieliśmy wyjść, kontrolować przebieg spotkania i realizować pewne założenia. Natomiast stałem z boku i nie poznawałem niektórych zawodników, choć nie wszystkich. Jednak ci, którzy mieli odpowiadać za spokój, granie po podłożu i nie podnoszenie piłek, bo to nam zupełnie nie było potrzebne, zwłaszcza, że do składu rywali wskoczył Tomek Midzierski, który był najwyższy na boisku. Mimo to, kilka piłek graliśmy na Tomka, zupełnie niepotrzebnie. Uważam, że zasłużenie straciliśmy bramkę, bo nie kontrolowaliśmy wydarzeń na swoim boisku i o to będę miał pretensje. Natomiast druga połowa zrobiliśmy przede wszystkim to, co chcieliśmy zrobić, czyli wyciągnąć przeciwnika ze swojego pola karnego i słać prostopadłe piłki, którymi Olimpia wcześniej zawsze wygrywała z rywalami. Trzeba było dokonać zmian. Jesienią nieraz bałem się nawet odwracać do tyłu, jeśli chodzi o jakiś pomysł czy zagrania taktyczne, ale teraz jest rywalizacja. Mogliśmy ogólnie zakończyć ten mecz lepiej i nie chodzi mi o skuteczność, bo drugą połowę zagraliśmy na dobrym poziomie. Jeśli przeciwnik pozwala, to trzeba walić w bęben ile wejdzie, bo nas nie będą oszczędzać. W tygodniu niektórych piłkarzy na pewno czeka rozmowa, ale za całokształt im gratuluje i chcę pochwalić. W drugiej połowie pokazali, że możemy panować i wygrywać spotkania, bo tak zakładaliśmy, że to będzie wyglądało od pierwszej minuty, a nie było. Cieszymy się i dziękujemy kibicom za wsparcie.