menu

Podsumowanie 4. kolejki Premier League: Historyczny triumf Bournemouth

26 sierpnia 2015, 20:01 | Damian Wiśniewski. Mateusz Decyk

W poniedziałek zakończyła się kolejna seria gier na angielskich boiskach. Manchester City pozostał na zwycięskiej ścieżce, a Bournemouth wygrało swój pierwszy mecz w historii Premier League. Co jeszcze wydarzyło się na boiskach Premier League?

Manchester United – Newcastle 0:0

Wydawało się, że Sroki, na których piętno Steve McClarena jeszcze nie do końca się odcisnęło, są idealnym rywalem dla Czerwonych Diabłów, do kontynuowania serii zwycięstw. Jak się jednak okazało drużynie Louisa van Gaala nie pomogły nawet mury własnego stadionu, bo tego dnia goście postawili bardzo trudne warunki swoim przeciwnikom. Świetny mecz rozgrywała para środkowych obrońców – Coloccini i Taylor, ale też bardzo dobre zawody ma za sobą Mbemba, który na prawej stronie obrony radził sobie lepiej niż Janmaat, zawieszony za czerwoną kartkę w ostatnim meczu. Były obrońca Anderlechtu łatwego życia nie miał, ale w ogólnym rozrachunku można powiedzieć, że pokonał Memphisa Depaya. Czerwone Diabły przez większość spotkania mocno dominowały, zakładając rywalowi hokejowy zamek, ale oprócz dobrej obrony, Srokom sprzyjało szczęście, a Tim Krul zaprezentował swoją najwyższą dyspozycję. Newcastle miało swoją szansę, a chyba tę największą, po zabójczym kontrataku w końcówce spotkania, kiedy to Papiss Cisse centrował do Thauvina. Francuz nie zdołał jednak przeciąć toru lotu piłki, a w wykorzystaniu tej piłki meczowej pomógłby mu tylko za duży but. Manchester United zalicza pierwszą wpadkę w tym sezonie, ale wciąż zachowuje czyste konto na początku kampanii w Premier League.

Leicester – Tottenham 1:1
0:1 Alli
1:1 Mahrez

Gdyby jeszcze rok temu powiedział, że w tym pojedynku zdecydowanym faworytem są Lisy, z pewnością zostałby uznany za wariata, ale na początku tego sezonu, to właśnie podopieczni Claudio Ranierego są w wyśmienitej formie, a Koguty borykają się z ogromnymi problemami kadrowymi i ,,bezpłodnością'' swojego najlepszego strzelca. Środek pola Mason – Dier od pierwszych minut nie nadążał za szybkim tempem gospodarzy, co przełożyło się na ogromną ilość okazji Leicester, których napastnicy nie potrafili wykorzystywać. Na istnej karuzeli znajdowała się belgijska para stoperów Spurs, która raz po raz ratowała swój zespół przed utratą bramki, a nie bez znaczenia były również interwencje Hugo Llorisa. Niespodziewanie to goście jako pierwsi mogli cieszyć się z bramki. Kreatorem w akcji bramkowej był pod nieobecność Christiana Eriksena… Harry Kane, a strzelcem został Delle Ali. Młody pomocnik Spurs, ma mocne wejście do pierwszego składu, a zawsze gdy dostaje szansę, pokazuje, że zasługuje na miejsce w podstawie. Goście tak bardzo cieszyli się z bramki, że zapomnieli o obronie, a kapitalną indywidualną akcją popisał się Riyad Mahrez, który zamknął wynik spotkania i uratował jeden punkt dla gospodarzy.

Crystal Palace – Aston Villa 2:1
1:0 Dann
1:1 Souare (sam.)
2:1 Sako

To był bardzo ważny mecz dla obu drużyn, które w drugiej kolejce przegrały swoje mecze, a w najbliższej przyszłości mają apetyt na walkę o coś więcej niż środek tabeli. Z tym co najlepsze, czyli z bramkami, piłkarze trzymali nas aż do ostatniego kwadransa, kiedy to wszystko zaczęło wirować jak na roller-coasterze. Najpierw po świetnym dośrodkowaniu z rzutu rożnego, potężną główką popisał się Scott Dann, wyprowadzając Orłów na prowadzenie. Anglik nie dał szans na interwencję Bradowi Guzanowi, a jego występ można by nazwać perfekcyjnym, gdyby nie to co stało się chwilę później. Debiutujący w barwach The Villans, Adama Traore popisał się nieszablonowym sprintem, a po jego dośrodkowaniu, piłkę do własnej bramki wpakował Souare. Gospodarze jak najszybciej rzucili się do ataku, bo mieli w tym meczu chrapkę na trzy punkty. Założenie Alana Pardew zostało wykonane dopiero w ostatnich minutach. Szarżujący Scott Dann wypatrzył przed polem karnym Bakary Sako, podał do niego, a Malijczyk pięknym strzałem dał Crystal Palace trzy punkty, w spotkaniu, które całkiem niespodziewanie stało się dreszczowcem.

Norwich – Stoke 1:1
0:1 Diouf
1:1 Martin

Stałe fragmenty zawsze były siłą Stoke i tak też było w tym spotkaniu. Bramkę otwierającą wynik zdobył nie kto inny jak Diouf, który wykorzystał świetne dośrodkowanie Xherdana Shaqiriego i umieścił piłkę w siatce, celnym strzałem głową. Radość The Potters nie trwała długo, bo po zamieszaniu w polu karnym piłkę pomiędzy nogami Jacka Butlanda zmieścił Martin, wyrównując wynik. Nathan Redmond zaliczył asystę przy tym trafieniu, po raz kolejny udowadniając swój wielki wkład w grę Kanarków. Poza tą pechową interwencją młody angielski bramkarz spisywał się bardzo dobrze, broniąc swój zespół przed porażką. To gospodarze wykreowali sobie więcej klarownych sytuacji, ale nie potrafili przełożyć tego na bramki. W każdym bądź razie ktokolwiek przyszedł na Carrow Road na pewno nie żałował.

Sunderland – Swansea 1:1
0:1 Gomis
1:1 Defoe

To spotkanie miało być prawdziwym sprawdzianem dla defensywy Sunderlandu. Po dwóch fatalnych spotkaniach Kaboula, Dick Advocaat postanowił dać odpocząć swojemu francuskiemu obrońcy, w jego miejsce wstawiając doświadczonego Johna O'Shea. Jak się okazało Irlandczyk nie był lekiem na całe zło. Przez cały mecz dominowała drużyna Łabędzi, ale świetnie w bramce gospodarzy spisywał się Costel Pantilimon. Rumun nie pomógł dopiero w sytuacji, gdy fatalnie, linię spalonego złamał jeden z defensorów Czarnych Kotów, a świetne podanie Naughtona wykorzystał Bafetimbi Gomis. Francuz postraszył miejscowych kibiców swoją cieszynką, ale w dalszej części spotkania nie był w stanie stworzyć większego zagrożenia pod bramką gospodarzy. Starał się za to między innymi Andre Ayew, a piłka po jego strzale głową wylądowała na poprzeczce. Kolejne świetne spotkanie rozegrał Jonjo Shelvey, który zdominował środek pola. Wydawało się, że Sunderland zamknięty pod własnym polem karnym nie zdoła odwrócić losów tego spotkania, ale po raz kolejny na ratunek nadszedł Jermaine Defoe, który bardzo inteligentnym strzałem pokonał Łukasza Fabiańskiego. W tej sytuacji polski golkiper niewiele mógł zrobić, ale rozegrał dobre spotkanie.


West Ham – Bournemouth 3:4
0:1 Wilson
0:2 Wilson
1:2 Noble (k)
2:2 Kouyate
2:3 Pough
2:4 Wilson
3:4 Wilson

Wydawało się, że porażka z Leicester u siebie to tylko potknięcie drużyny Slavena Bilica, ale tej teorii zdawał się zaprzeczać początek trzeciej kolejki na Boleyn Ground. Szybkie dwie bramki beniaminka z Bournemouth, a konkretnie Calluma Wilsona wprawiły w szok kibiców Młotów, jak i samych piłkarzy przeciwnika. Oczywiście gospodarze nie zamierzali składać broni o czym tak naprawdę przekonali nas dopiero po przerwie, wywalczając rzut karny. Mark Noble zdobył bramkę kontaktową z jedenastego metra, a pogoń jego drużyny zdawała się wchodzić na wyższe obroty. Po wrzucie z autu w pole karne, dobrze przyjął sobie piłkę Kouyate, uderzył bez zastanowienia na bramkę, ale fenomenalnym refleksem popisał się Artur Boruc. Były golkiper Celtiku nie był w stanie utrzymać piłki po interwencji i Kouyate zdobył wyrównującą bramkę. A tak naprawdę byliśmy dopiero w połowie emocji, które szykował dla nas ten mecz. Defensywa Młotów w niczym nie przypominała tego, czym była w meczu z Kanonierami. Beniaminek naciskał, a efektem tego były dwie kolejne bramki autorstwa Pough oraz niesamowitego Wilsona. Gospodarze próbowali jeszcze walczyć, ale jedynymi tego oznakami była bramka Maigi oraz czerwoną kartką Jenkinsona, który zaliczył fatalny występ.

West Brom – Chelsea 2:3
0:1 Pedro
0:2 Costa
1:2 Morrison
1:3 Azpilicueta
2:3 Morrison

W tym spotkaniu Jose Mourinho miał sporo do udowodnienia, ale The Baggies nie mieli zamiaru składać broni, co pokazali już na samym początku, który przyniósł im mieszane uczucia, bowiem rzutu karnego nie wykorzystał James Morrison. Niewykorzystane okazje się maszczą, a Pedro jest w świetnej formie. Te dwie teorie potwierdziły nam się w tym meczu, bo Hiszpan strzelił swoją debiutancką bramkę w barwach Chelsea. Nie zabrakło mu w tej sytuacji szczęścia, ale nie odbierajmy mu zasług za tę bramkę. Drugą bramkę dla The Blues zdobył Diego Costa, po asyście nikogo innego jak swojego rodaka – Pedro. Wydawało się, że na tym już koniec emocji w tym spotkaniu, ale nic bardziej mylnego. Bramkę kontaktową po zgraniu Samuela Rondona zdobył Morrison, zaczynając na The Hawtorns dramat w strumieniach deszczu, którego nie powstydziłby się sam Szekspir. Trzeciego gola dla gości zdobył dosyć niespodziewanie Cesar Azpilicueta, który odnalazł się w polu karnym po zgraniu Diego Costy. Szansę na odwrócenie losów spotkania dał gospodarzom John Terry, łapiąc czerwoną kartkę, a Jose Mourinho zdobył chyba kolejny dobry powód, by wymusić transfer Johna Stonesa. Kontaktową bramkę zdobył co prawda Morrison, ale na wyrównanie zabrakło już nie tylko czasu, ale i dokładności i skuteczności. Mimo zwycięstwa The Blues po raz kolejny nie zaprezentowali się z najlepszej strony.

Everton - Manchester City 0:2
0:1 Kolarov
0:2 Nasri

Jak można się było spodziewać The Citizens od samego początku naciskali na bramkę The Toffees i chcieli szybko zdobyć bramkę, ale w świetnej dyspozycji tego dnia znajdował się Tim Howard, który wygrał z Sergio Aguero pojedynek, złożony z kilku starć. Amerykanin być może zachowałby tego dnia czyste konto, gdyby nie fakt, że w jedenastce Obywateli można znaleźć więcej niż jednego świetnego zawodnika. Obrona Evertonu być może nie popełniała zbyt wielu błędów, ale pod ciągłym naporem gości, musiała się w końcu ugiąć. Zanim to się stało swoją bramkę strzelił też Romelu Lukaku, ale sędzia liniowy uznał, że Belg znajdował się na pozycji spalonej. Coraz lepiej zdaje się wyglądać Arouna Kone, któremu bramka z Watfordem dodała pewności siebie już na początku kampanii. Przy bramce Aleksandra Kolarova, który otworzył wynik spotkania, nie popisał się Howard, który ewidentnie zapomniał o kryciu bliższego słupka. Serb wpakował piłkę do siatki tuż pod ramieniem Amerykanina. Rywali dobił Samir Nasri ustalając wynik spotkania.


Watford – Southampton 0:0

Ronald Koeman wciąż ma spory problem z łączeniem gry w europejskich pucharach z Premier League. W tych pierwszych jego zespół walczy o fazę grupową Ligi Europy, na boiskach angielskich nie wygrał jeszcze ani jednego spotkania. Najpierw był remis z Newcastle, potem porażka u siebie z Evertonem i teraz kolejny podział punktów. To na pewno nie jest start, o jakim mogliby „Święci” marzyć, ale z drugiej strony jest to dopiero początek sezonu i wszystko może się jeszcze zmienić. Samo ich ostatnie spotkanie wcale nie przebiegało pod ich absolutną dominacją i mogło skończyć się różnie. Dla beniaminka z kolei jest to trzeci podział punktów z rzędu. Teraz czekać na niego będzie jednak jeszcze trudniejszy przeciwnik, bo rozpędzeni od samego początku wicemistrzowie Anglii z Manchesteru. Southampton z kolei mierzyć się będzie z Norwich.

Arsenal – Liverpool 0:0

Czasem rozgrywane są takie mecze, po których mówi się, że aż szkoda, że nie padła żadna bramka. I to właśni było tego typu spotkanie. Z pozoru nie brakowało mu niczego – sporo sytuacji podbramkowych, ładnych strzałów i zaciętej walki. Nie zabrakło też pięknych parad bramkarskich, choć to właśnie one powstrzymały nas od obejrzenia choćby jednego gola. Na początku lepiej wyglądał Liverpool, po przerwie Arsena, ale koniec końców obie ekipy zgarnęły po jednym punkcie. To kiepska informacja dla „Kanonierów”, którzy w tym sezonie jak do tej pory zgarnęli tylko cztery oczka. Liverpool do dwóch wygranych dołożył pierwszy remis i znajduje się w samym czubie tabeli.

JEDENASTKA KOLEJKI:

Wilson (Bournemouth),
Silva (Man City)
Navas (Man City), Sanchez (Aston Villa), Morrison (West Brom), Pedro (Chelsea)
Kolarov (Man City), Coloccini (Newcastle), Dann (Crystal Palace), Azpilicueta (Chelsea)
Cech (Arsenal)

Tabela po 4. kolejce (pełna tutaj)
PozycjaKlubLiczba punktówRóżnica goli
1.Manchester City98
2.Leicester City73
3.Liverpool72
4.Manchester United72
5.Crystal Palace62
****
16.Stoke City2-1
17.Newcastle United2-2
18.Southampton2-3
19.Sunderland1-4
20.West Bromwich Albion1-4
Najlepsi strzelcy
PozycjaNazwisko strzelcaKlubLiczba goli
1.Riyad MahrezLeicester City4
2.Bafetimbi GomisSwansea City3
2.Callum WilsonAFC Bournemouth

GOL KOLEJKI:

Obserwuj autorów na Twitterze!