menu

Recenzja gry FIFA 20: VOLTA, czyli piłka wraca na ulice

30 września 2019, 14:33 | Krzysztof Rosłoński

Zmagania na boiskach piłkarskich w sezonie 2018/2019 przyniosły niewiele zaskoczeń. W Lidze Mistrzów hegemonię Realu Madryt (pośrednio dzięki Ajaksowi Amsterdam) powstrzymał Liverpool, który był również blisko podwójnej korony; zabrakło do niej zaledwie punktu i choćby remisu z Manchesterem City w lidze. W Hiszpanii FC Barcelona potwierdziła swoją dominację, podobnie, jak PSG we Francji i Bayern w Niemczech, a jedną z niewielu niespodzianek mogła być detronizacja Legii Warszawa na tronie Ekstraklasy, czego dokonał Piast Gliwice. Właśnie w tym okresie dobiegały końca prace nad kolejną częścią gry FIFA. Sprawdźmy więc, co zmieniło się względem 19-tki w najnowszej produkcji EA Sports, która swoją premierę będzie miała 27 września.


fot.

fot.

fot.

fot.

fot.

fot.

fot.

fot.

fot.

fot.

fot.

fot.
1 / 12

Choć nie lubię powtarzać co roku tego samego, to w tym wypadku będę do tego nieco zmuszony. Chodzi oczywiście o próbkę możliwości gry w momencie jej pierwszego uruchomienia. Jedyną różnicą do edycji 15-19 jest fakt, że zamiast meczu na trawiastej murawie o stawkę mamy do czynienia z krótkim elementem historii Fabuły VOLTA, czyli meczem 3 na 3 na małym ulicznym boisku w Amsterdamie z gościnnym udziałem Viniciusa Juniora, czyli zawodnika Realu Madryt. Zwycięzcą zostaje ekipa, która jako pierwsza strzeli 4 bramki, a jest to ciekawa zapowiedź tego, co czeka nas później. Pora przejść do menu. Jego układ od pięciu lat jest niemal niezmienny, a jedyną różnicą zdaje się być kolorystyka. W tym roku postawiono na jasny odcień różowego na spółkę z mieszanką bieli i szarości. Dla oczu to znacznie przyjemniejsze od zeszłorocznego błękitu. Największym zaskoczeniem może być fakt, że ekipa EA przygotowała aż dwie ścieżki dźwiękowe: jedną dla podstawowej gry, gdzie najwięcej radości sprawiło mi słuchanie "The Runner" kapeli Foals (Yannis i spółka dają radę) oraz tą przygotowaną wyłącznie dla trybu VOLTA Football (choć kilka utworów w obu wypadkach dubluje się). Obie zdecydowanie różnią się stylem i różnorodnością słyszanych melodii - w podstawie znajdziemy dużo nowoczesnego rapu, odrobinę indie rocka i brzmienia latynoamerykańskie, kiedy muzyka dla VOLTy to niemal w 90 procentach innowacyjne dźwięki, które możemy kojarzyć z ulicznym graniem. Najbardziej pod tym względem wybija się "Bomba" DJ'a Deorro i "Here 4 U" duetu Alison Wonderland i Blessus. Spośród dużych gwiazd można też znaleźć włoskiego mistrza tanecznych brzmień, Benny'ego Benassiego.

Zbyt wielu zmian nie ma w kwestii dostępnych licencji, bo jedyną ligą, która dołączyła do całej listy jest rumuńska Liga I, warto dodać, w 100 procentach prawdziwa, co nie jest w ostatnich latach oczywistością. Największym minusem jest na pewno strata praw do nazw i barw kolejnych zespołów. Po zeszłorocznej sytuacji z Boca Juniors przyszła pora na ich lokalnych rywali, River Plate (w grze pojawia się pod nazwą Núñez), a także (co jest bardziej bolesne) mistrza Włoch, Juventus, który co najmniej na dwie kolejne edycje musiał w grze zmienić nazwę na Piemonte Calcio. Od kilku lat nadal fikcyjne są nazwiska brazylijskich piłkarzy w klubach z ich ojczyzny. Mało! Również niemal cała kadra Canarinhos jest zmyślona, a wyjątkiem potwierdzającym regułę jest Neymar. Najbardziej starano dopieścić się zespoły z pierwszej Bundesligi. 15 z 18 klubów doczekało się prawdziwych aren. Brakuje wyłącznie stadionów Bayernu Monachium (wyłączność dla konkurencji), Unionu Berlin i Freiburga. W Lidze Mistrzów można zagrać 30-ma ekipami, które występują w fazie grupowej, a nie uświadczymy Crvenej Zvezdy Belgrad i mistrza Rosji, Zenita Sankt Petersburg. W porównaniu do ubiegłorocznej edycji postarano się o pełną oprawę spotkań Ligi Europy, gdzie wreszcie można usłyszeć hymn tych rozgrywek.

Innowacją gry FIFA 19 były "Własne zasady" Szybkiego Meczu. Tutaj "Elektronicy" zdecydowali o dodaniu dwóch kolejnych sposobów rozgrywki; oba są gwarantem niezwykle wysokich wyników i uśmiechów na twarzy podczas grania na imprezach. Moim zdaniem najlepiej wypada "Piłka Fortuny", czyli zabawa polegająca na tym, że zespół będący przy futbolówce ma podwyższony jeden z parametrów (szybkość, drybling, podania, lub strzały) do poziomu 150. Zmienia się on po każdym wznowieniu gry, a oprócz tego co kilka akcji może wzrosnąć wartość punktowa zdobytej bramki, która może być liczona maksymalnie jako 3. Nieco więcej zwinności i umiejętności trzeba posiadać w "Królu Wzgórza"; tutaj co kilkanaście sekund zmienia się miejsce specjalnego prostokąta. Musimy w nim przebywać, aby naładować pasek punktowy, dzięki któremu po strzeleniu gola dostaniemy od jednego do trzech punktów. Przy dobrze kryjących przeciwnikach nie jest to najłatwiejsze zadanie. Oprócz tego Szybki Mecz oferuje w tym roku wybór wszystkich zespołów w ramach zabawy w trybie VOLTA, gdzie możemy wybrać jedną z kilkunastu aren ulicznych, lub hal, oraz liczbę zawodników na boisku i mierzyć się na znacznie mniejszych boiskach. W tym wypadku najbardziej wciągnął mnie Futsal, który od razu daje wspomnienia o legendarnym "Indoor Stadium" z FIFA '98. Co ciekawe, rywalizacja w tym systemie odbywa się według oficjalnych zasad sportu (między innymi rzuty karne przedłużone po przekroczeniu limitu fauli przez drużynę przeciwną).

Największą nowością jest załatanie dziury po zakończeniu "Drogi do Sławy" czymś, na co sympatycy gry czekali od lat. Chodzi oczywiście o nawiązanie do legendarnej serii FIFA Street w postaci trybu VOLTA Football, który można spokojnie nazwać "Grą w grze". Jednym z powodów takiego myślenia jest wspomniany wcześniej osobny soundtrack, zaś drugim rozgrywka różniąca się od podstawowej zabawy na trawiastym boisku. Nie musimy martwić się o pasek wytrzymałości (bo takiego nie ma), łatwiej o wykonywanie spektakularnych trików (choć w praktyce są one tylko "sztuką dla sztuki"), ale trudniej o celny strzał na małą bramkę (póki nie wyćwiczymy innego sposobu gry, to bramki będą zdarzać się niezwykle rzadko). Uliczna zabawa podzielona jest na 3 różne sposoby: Fabułę VOLTA, gdzie poznajemy podstawy trybu gry, i próbujemy wszystkich możliwych sposobów zabawy, Ligę VOLTA przypominającą do złudzenia Division Rivals z FUT-a i Tournee, czyli wycieczkę dookoła świata. Tutaj musimy pokonać wszystkich rywali, aby odblokować kolejne areny zmagań. Najbardziej zawodzi Fabuła; mimo, że możemy personalizować każdego członka naszego zespołu, a także edytować wygląd fizyczny naszego piłkarza, to cały scenariusz jest liniowy i w przeciwieństwie do "Drogi do Sławy" nie możemy wpływać na decyzje głównego bohatera noszącego pseudonim Reevy. Poza tym, podobnie jak w trylogii o Aleksie Hunterze, mamy do dyspozycji drzewko umiejętności, w którym odblokowujemy dodatkowe cechy za punkty zdobyte podczas spotkań.

W zeszłym roku można było narzekać na niemal znikome zmiany w Trybie Kariery. Tym razem zrobiono w tym względzie nieco więcej. Nareszcie twórcy postarali się o to, żeby konferencje prasowe miały znacznie większe znaczenie, niż do tej pory; są one interaktywne, a nasze odpowiedzi na pytania mogą wpływać na morale zawodników. Sami piłkarze również mogą do nas podejść z prośbą o więcej minut, lub transfer, na co tym razem będziemy mogli odpowiedzieć i nie jesteśmy skazani na kolejne kroki samego gracza, lub zarządu, który zmusi nas do sprzedaży. W porównaniu do ubiegłego roku nie mamy już tylko kilkunastu twarzy menedżerów do wyboru, bo można je edytować na wiele sposobów, nie tylko w kwestii twarzy, ale także ubioru, co dało też większą różnorodność w tym, jak ubrani są prawdziwi trenerzy. Twórcy najgłośniej mówili przed premierą o wprowadzeniu dynamicznego potencjału piłkarzy, zależnego od występów zawodnika w trakcie całego sezonu. W zamyśle miało to dodać odrobinę losowości do każdej kariery (wcześniej byliśmy "skazani" na znajomość potencjału i możliwe zmiany w poziomach umiejętności). Faktycznie nie działa to jednak najlepiej, bo w należyty sposób rozwijają się tylko młodzi, a rewelacje pokroju Teemu Pukkiego mogą wyłącznie utrzymać swój dotychczasowy overall, bo zdaniem silnika gry są zbyt starzy. Ciekawą zmianą wizualną jest dodanie specjalnej oprawy graficznej dla zespołów z Premier League, Bundesligi, La Liga, Ligue 1 i amerykańskiej MLS. Są one spersonalizowane dla poszczególnych zmagań, co jest naprawdę świetną innowacją. Dodatkowo interaktywne negocjacje nie muszą odbywać się wyłącznie w siedzibie klubu, bo dodano również kilka nowych lokacji, m.in. luksusową restaurację i jedno z wysokich pięter w nowoczesnym wieżowcu.

Ostatnie lata w Electronic Arts oznaczają ogromny wkład w tryby z mikropłatnościami. Do takich zalicza się pierwszy z nich, istniejący od początku 2009 roku FIFA Ultimate Team. W tegorocznej edycji wprowadzono jedną ważną zmianę dotyczącą wyzwań. Oprócz tych na start, oraz tygodniowych, dodano serię zadań dynamicznych, zmieniających się co kilka dni, oraz sezonowych. Dzięki nim można otrzymać bardziej atrakcyjne nagrody niż do tej pory, ale bardzo często wymagają one grindu do granic możliwości. Tutaj niewiele może pomóc kupowanie paczek za prawdziwe pieniądze, zwłaszcza, że większość obecnie dostępnych wyzwań wymaga nie tylko mocnego składu, ale też naprawdę sporych umiejętności obsługi kontrolera. Dodatkowo gracze mają jeszcze większe możliwości personalizacji swojego zespołu. Nie tylko dotyczą one koszulek, herbów i piłek, ale też środkowego koła, sektorówki na trybunie najbardziej zagorzałych kibiców i "cieszynki" wykonywanej przez wszystkich naszych piłkarzy. Na plus trzeba jednak dodać fakt, że przed kilkoma dniami ekipa EA Sports ułatwiła graczom układanie dobrych składów poprzez opublikowanie dokumentu wskazującego najważniejsze umiejętności zawodników na danych pozycjach. Dzięki temu będzie można łatwiej wyszukać tanich ciemiężycieli.

Skoro poopowiadałem o większości trybów, to wreszcie przychodzi czas, żeby przekonać się, jak wyglądają same mecze w grze. Odpowiedź jest prosta - graficznie nie ma ogromnego skoku jakościowego, choć gra się nieco inaczej, niż jeszcze kilka miesięcy temu. Do poprawek w kwestii wyglądu trzeba zaliczyć masę nowych animacji, głównie fauli i gry w defensywie, a także zachowanie publiczności, które nie jest już kropka w kropkę takie samo, jak w FIFie 18. Na plus trzeba też uznać fakt, że po pięciu latach zmieniono oprawę telewizyjną spotkań, które nie mają jej zindywidualizowanej. Wygląda prościej, ale jest bardziej wyraźna i czytelna. Do tego dołożono animacje zawodników w stylu La Liga sprzed dwóch sezonów. W kwestii oprawy dźwiękowej mam bardzo mieszane uczucia - rokrocznie znakomicie prezentują się przyśpiewki kibiców i hymny rozgrywek, ale coraz bardziej kaleczy polski duet komentatorów. Zagrałem kilka godzin w różnych trybach gry i ucho zaczyna krwawić na myśl, że coraz więcej kwestii Dariusza Szpakowskiego brzmi, jak żywcem przeczytanych z ekranu - emocji coraz mniej. Znacznie lepiej w tym segmencie wypada coraz bardziej faworyzowany angielski duet: Derek Rae i Lee Dixon; dograli oni jeszcze więcej kreatywnych i dobrze zagranych wypowiedzi, a do tego możemy ich posłuchać nie tylko w rozgrywkach UEFA, co jest zdecydowanie na plus, zwłaszcza, że połowa tej ekipy zajmuje się komentarzem spotkań Bundesligi dla oficjalnych mediów DFL.

Całkiem inna atmosfera czeka nas w VOLTA Football, gdzie nie ma komentatorów, a słychać wołających zawodników; na plus trzeba zaliczyć to, że w przypadku angielskiej wersji językowej wołają oni w swojej ojczystej mowie. W przypadku spotkań poza Futsalem niemal cały czas pobrzmiewa muzyka, a spiker zmagań dodaje nam otuchy - również w swojej mowie ojczystej. Teraz wreszcie sobie trzeba powiedzieć, jak się w to gra, a robi się to... dziwnie. Ok, bardzo fajną zaletą jest dodanie nowych zachowań piłki, jak np. naturalne jej kozłowanie w momencie podania, ale same zagrania do kolegi są tak tragiczne, że niezwykle często nawet wysoko oceniony piłkarz nie potrafi tego dobrze zrobić. In plus na pewno zaliczę grę w obronie, bo wymaga znacznie więcej myślenia i samoorganizacji, zamiast liczenia na sztuczną inteligencję, oraz coraz lepsze "klepki". Niestety pojawia się problem z pewnym sposobem na gola, którym bez wątpienia jest rajd w pole karne w wykonaniu szybkiego skrzydłowego, podanie po ziemi do kolegi z zespołu w środku i strzał. Wtedy właśnie bramkarze lubią się niemiłosiernie pogubić, a obrona zastanawia się nad tym, jak do tego doszło, zamiast wybijać. Bardzo fajnym urozmaiceniem jest nowy system wykonywania stałych fragmentów gry, dzięki czemu wreszcie w rzutach karnych będziemy mogli przymierzyć precyzyjnie w "okienko". Jest to jednak minigierka działająca w myśl zasady: Łatwe do nauczenia, trudne do wymasterowania.

Podsumowując, najnowsza produkcja kanadyjsko-rumuńskiej kooperacji z EA Sports podtrzymuje zeszłoroczny trend gry "imprezowej", która sprawia przyjemność na posiedzeniach przed kanapą. Z drugiej strony jednak kuleją niektóre elementarne kwestie w samej rozgrywce, które powinny być możliwie jak najszybciej poprawione. Miejmy nadzieję, że wielkiej rewolucji doczekamy się wraz z nową generacją konsol, na którą najprawdopodobniej będzie wydana FIFA 21.


Polecamy