menu

Dreszczowiec w Gdyni. Stomil wyrywa punkt w końcówce, fatalny błąd Szromnika

23 listopada 2013, 19:25 | Andrzej Rukść

Arka Gdynia zremisowała ze Stomilem Olsztyn 3:3 w ostatnim sobotnim meczu 18. kolejki 1 ligi. Olsztynianie przegrywali 0:2 i 2:3, ale dwukrotnie zdołali odrobić straty, gola na wagę punktu zdobywając w doliczonym czasie gry!

Arka Gdynia - Stomil Olsztyn 3:3
fot. Piotr Kwiatkowski
Arka Gdynia - Stomil Olsztyn 3:3
fot. Piotr Kwiatkowski
Arka Gdynia - Stomil Olsztyn 3:3
fot. Piotr Kwiatkowski
Arka Gdynia - Stomil Olsztyn 3:3
fot. Piotr Kwiatkowski
1 / 4

Arka przystępowała do dzisiejszego spotkania w roli zdecydowanego faworyta. Celem gdynian było zdobycie 6 punktów w dwóch ostatnich meczach przed przerwą zimową, ze Stomilem i Termalicą (w środę). Dwa triumfy zapewniłyby zespołowi [b]Pawła Sikory[/b] co najmniej 2. miejsce w tabeli, a przy sprzyjających okolicznościach nawet fotel lidera.

Żółto-niebiescy wyszli dziś na murawę niesamowicie zmotywowani. Zagrali od początku bardzo wysokim pressingiem i na efekty nie trzeba było długo czekać. Już w [b]7. minucie Radosław Pruchnik[/b] posłał fenomenalne crossowe podanie na prawą stronę do [b]Adriana Budki[/b], ten miał jednak kłopoty z opanowaniem piłki i wywalczył tylko rzut rożny. Po kornerze akcja przeniosła się na lewą flankę, skąd dośrodkowywał [b]Marcin Radzewicz[/b]. Nieporadna interwencja defensora z Olsztyna otworzyła szansę przed [b]Arkadiuszem Aleksanderem[/b], który nie zmarnował okazji i pewnym strzałem umieścił piłkę w siatce obok bezradnie interweniującego [b]Dawida Mieczkowkiego[/b]. Była [b]8. minuta[/b] i gospodarze objęli prowadzenie.

Arka poszła za ciosem i już w [b]14. minucie[/b] po atomowym uderzeniu Budki mogła prowadzić 2:0. Wydawało się, że piłka zmierza w samo okienko, ale chybiła celu o kilkadziesiąt centymetrów. Jeszcze bliżej podwyższenia wyniku był w [b]20. minucie[/b] Radzewicz, ale jego płaskie, mocne uderzenie zza pola karnego minęło słupek bramki gości o centymetry. Żółto- niebiescy dopięli swego w [b]26. minucie[/b] kiedy po przechwycie [b]Piotr Tomasik[/b] podprowadził piłkę pod pole karne i w tempo podał do wbiegającego w nie [b]Mateusza Szwocha[/b], ten obsłużył Aleksandra idealnym podaniem wzdłuż bramki i na tablicy świetlnej pojawił się wynik 2:0. W [b]34. minucie[/b] snajper gospodarzy mógł skompletować klasycznego hat- tricka, ale po kolejnym genialny zagraniu Szwocha i sytuacji sam na sam, zabrakło mu nieco szybkości. W efekcie obrońca Stomilu ofiarnym wślizgiem uratował swój zespół, wybijając piłkę na rzut rożny.

W tej części gry Arka całkowicie dominowała na boisku, grała bardzo dobrze, nie dopuszczając rywala pod własne pole karne. Wydawało się, że gdynianie całkowicie kontrolują spotkanie, ale chwila nieuwagi i błąd Tomasika sprawiły, że Stomil nieoczekiwanie stanął przed szansą zdobycie bramki kontaktowej. W [b]38. minucie[/b] Tomasik faulował bowiem w polu karnym [b]Yasuhiro Kato[/b], a minutę później "jedenastkę" na gola pewnym strzałem zamienił [b]Grzegorz Lech[/b]. Tym samym do przeryw mieliśmy wynik 2:1, Stomil załapał kontakt, a to zapowiadało emocje w II połowie.

Co ciekawe w meczach u siebie, Arka do tej pory zazwyczaj schodziła na przerwę przy wyniku 0:0, a dopiero drugie połowy przynosiły jej bramki i punkty. Dziś podopieczni Pawła Sikory do przerwy prowadzili 2:1, ale na drugą połowę w ogóle "z szatni nie wyszli". Stomil za to przejął inicjatywę i jasne było, że w tym meczu bramki jeszcze padną. Arka przez pierwsze dwa kwadranse nie grała nic, a Stomil raz po raz wyprowadzał groźne kontry.

Blisko wyrównania było już w [b]53. minucie[/b], kiedy to [b]Dominik Kun[/b] postraszył Szromnika bardzo mocnym, lecz minimalnie niecelnym strzałem z 23. metrów. To nie obudziło jednak Arkowców, którzy zostali skarceni w[b] 64. minucie[/b]. W kontrze [b]Łukasz Jegliński[/b] ładnie podał na lewą stronę do Lecha, który prostym zwodem nawinął Pruchnika i bardzo precyzyjnym strzałem nie dał szans Szromnikowi. Na tablicy wyników 2:2, a na trybunach konsternacja. Mecz, który wydawał się być pod kontrolą, zaczynał się z niej wymykać.

W [b]79. minucie[/b] trener Arki wpuścił na boisko [b]Michała Szuberta[b], a ten odwdzięczył mu się bramką już 2 minuty później. To było prawdziwe wejście smoka. I kiedy wydawało się, że Arka nie ma prawa za żadną cenę oddać już prowadzenia w tym meczu, do akcji wkroczył Michał Szromnik. Jego błędna decyzja i niepotrzebne wyjście z bramki do piąstkowanie kosztowało Arkę utratę dwóch niezwykle cennych punktów w 92. minucie meczu. Golkiper Arki źle obliczył lot piłki i nieczysto w nią trafił, upadając przy tym na murawę. Do futbolówki dopadł Kato i uderzył bez zastanowienia do pustej bramki, piłka co ciekawe nie zmierzała w światło bramki, jednak nieświadomy tego Marcjanik wybił ją wprost pod nogi Kaźmierowskiego, który wpakował ją do siatki z najbliższej odległości.

Po dreszczowcu i błędzie Szromnika w doliczonym czasie gry, w Gdyni zatem podział punktów. Krytykując bramkarza Arki pamiętajmy, że w tym sezonie wybronił on swojemu zespołowi kilka punktów, a także o tym, że każdemu przytrafiają się taki wpadki.

Arkę czeka w środę jeszcze zaległy mecz z Termaliką. Przy osłabionych morale o zwycięstwo może być trudniej. Aby nie stracić kontaktu z czołówką, niezbędne są jednak 3 punkty. Niezależnie od wyniku tego meczu żółto-niebiescy spędzą zimę na 4. pozycji w tabeli.


Polecamy