menu

Arkę Gdynia czekają kary po spotkaniu z Legią Warszawa? Dym na meczu i po meczu finałowym Pucharu Polski

7 maja 2018, 10:30 | Szymon Szadurski

Polski Związek Piłki Nożnej zapowiedział skierowanie zawiadomienia do prokuratury w sprawie wydarzeń, do jakich doszło na trybunach w środę podczas finałowego meczu Pucharu Polski.


fot. Fot. Szymon Starnawski

fot. Fot. Szymon Starnawski

fot. Fot. Szymon Starnawski

fot. Fot. Szymon Starnawski

fot. Fot. Szymon Starnawski

fot. Fot. Szymon Starnawski

fot. Fot. Szymon Starnawski

fot. Fot. Szymon Starnawski

fot. Fot. Szymon Starnawski

fot. Fot. Szymon Starnawski

fot. Fot. Szymon Starnawski

fot. Fot. Szymon Starnawski

fot. Fot. Szymon Starnawski

fot. Fot. Szymon Starnawski

fot. Fot. Szymon Starnawski

fot. Fot. Szymon Starnawski

fot. Fot. Szymon Starnawski

fot. Fot. Szymon Starnawski

fot. Fot. Szymon Starnawski

fot. Fot. Szymon Starnawski

fot. Fot. Szymon Starnawski

fot. Fot. Szymon Starnawski
1 / 22

Na boisku „Wojskowi” pokonali żółto-niebieskich 2:1 (2:0), jednak znacznie więcej, niż o sportowym aspekcie tego widowiska, mówi się teraz o zachowaniu części publiczności w sektorach za bramkami, zajmowanych przez najbardziej fanatycznych kibiców. Podczas meczu wielokrotnie odpalano materiały pirotechniczne. Fani nie reagowali na wezwania spikera zawodów, który informował ich, że jest to zabronione.

W drugiej połowie sędzia Piotr Lasyk zmuszony został do przerwania spotkania. Kibice Legii odpalili wówczas tyle rac, że całe boisko spowiło się dymem. Z kolei kilka osób, ubranych głównie w barwy Cracovii na sektorze gdyńskiej Arki, użyło flar, czyli rakiet sygnalizacyjnych, stosowanych na morzu do oznaczania lokalizacji statków w przypadku wzywania pomocy. Część komentatorów uważa, że próbowali ostrzelać nimi kibiców Legii. Do podobnej sytuacji doszło już podczas ostatnich derbów Cracovii z Wisłą. Nie wiadomo jednak, czy na PGE Narodowym intencje „fanów” Cracovii były identyczne. Z perspektywy trybun wyglądało na to, że raczej próbują uszkodzić elementy dachu lub będący poniżej telebim, który jednak wytrzymał trafienie jedną z rakiet.

Prezes PZPN-u Zbigniew Boniek jest zbulwersowany wydarzeniami na trybunach i uważa, że na PGE Narodowym doszło do zagrożenia życia. Zapowiedział, że dla takich zachowań nie będzie tolerancji. Tyle że to PZPN był organizatorem meczu. Dziennikarze wchodzący na stadion byli skrupulatnie przeszukiwani przez pracowników ochrony. Podobnie działo się z kibicami. Sam prezes Boniek informował w dniu meczu za pomocą Twittera, że kolejki do wejścia na stadion są zbyt długie. W jaki sposób fani obu drużyn wnieśli na obiekt dziesiątki kilogramów materiałów pirotechnicznych? Być może prezes Boniek powinien też skierować swoje pretensje do agencji ochrony.

Ani Legia, ani też Arka nie rozgrywa na co dzień spotkań na PGE Narodowym. Nie było więc możliwości ukrycia rac przed imprezą gdzieś na trybunach. Musiały zostać wniesione w dniu meczu, mimo skrupulatnych kontroli i działania monitoringu.

Działacze Arki spodziewają się za zachowanie części kibiców rekordowej kary. W wydanym oświadczeniu odcinają się od zaistniałych incydentów, nazywając je bandytyzmem.

Arka wielokrotnie już płaciła kary za odpalanie przez kibiców materiałów pirotechnicznych. Przynajmniej część z nich pokrywało zresztą stowarzyszenie fanów żółto-niebieskich. Używanie rac nie jest jednak niczym szczególnym na polskich stadionach i w zasadzie nie ma miesiąca, aby z tego powodu nie były przerywane mecze. Tak było podczas wspomnianych już derbów Krakowa. W listopadzie ubiegłego roku trzykrotnie przerywano mecz Legii z Górnikiem ze względu na zadymienie boiska. Race większości kibiców nie przeszkadzają, części się nawet podobają. Nie zmienia to faktu, że ich używanie jest niezgodne z prawem, a odpalane na nowoczesnych, zadaszonych stadionach niemal zawsze spowodują zadymienie boiska i przerwanie meczu. Sensowną metodą na ukrócenie tego procederu nie są zawiadomienia do prokuratury, lecz wprowadzenie skutecznych kontroli, które uniemożliwią wniesienie pirotechniki na stadion. Na razie jednak, ani kluby, ani też PZPN, z tym na pozór niebyt skomplikowanym zadaniem sobie nie radzą.

Kibice godzinami czekają w kolejkach po bilety na mistrzostwa świata w Rosji

RUPTLY/x-news