menu

Arka walczyła do końca i pokonała na wyjeździe z GKS Tychy

16 sierpnia 2014, 18:53 | Bartosz Głąb

Po pierwszej bezbramkowej odsłonie, aż trzy gole padły w Jaworznie. Goście z Gdyni do końca walczyli o komplet punktów i dopięli swego. Tym razem bramka Macieja Kowalczyka nie zapewniła punku GKS-owi.

Arka walczyła do końca i pokonała na wyjeździe z GKS Tychy
Arka walczyła do końca i pokonała na wyjeździe z GKS Tychy
fot. Łukasz Łabędzki

Arka od początku spotkania zdecydowanie narzuciła swój styl gry i starała się jak najszybciej objąć prowadzenie. Pierwsza szansa ku temu była już w 3. minucie, kiedy to Paweł Abbott stanął sam na sam z bramkarzem tyszan. Napastnik Arki jednak przegrał ten pojedynek.

Siedem minut później Abbott ponownie stanął przed znakomitą szansą. Tym razem po jego uderzeniu głową fenomenalną paradą popisał się Marek Igaz ratując tym samym swój zespół przed stratą bramki

Mecz był bardzo żywy i emocjonujący, ale na kolejną sytuację bramkową musieliśmy czekać aż do 40. minuty, kiedy to wreszcie do głosu doszli tyszanie. Po kontrataku i wrzutce z lewej strony boiska do strzałem głowa popisał się Mateusz Bukowiec, ale przestrzelił.

Chwilę później groźną sytuacją odpowiedziała Arka. Bartosz Ława minął niepotrzebnie wychodzącego Igaza i zagrał do środka pola karnego, tam jednak Paweł Wojowski trafił w obrońcę gospodarzy.

Do przerwy mimo wielu okazji Arki mieliśmy jednak bezbramkowy wynik. W szatni trener Dariusz Dźwigała musiał chyba mocno wstrząsnąć swoimi zawodnikami, bo już w 48. minucie Bartosz Ława otworzył wynik spotkania wykorzystując znaczne zamieszanie w polu karnym tyszan.

Na odpowiedź GKS-u Tychy musieliśmy czekać do 60. minuty. O ile chwilę wcześniej strzał Roberta Dymkowskiego świetnie obronił Skowron, a tyle minutę później już nie miał żadnych szans przy tym jak Maciej Kowalczyk z najbliższej odległości wpakował piłkę do siatki wykorzystując znakomite dogranie Damiana Szczęsnego.

Ta bramka tylko rozsierdziła gości, którzy jeszcze bardziej zaczęli naciskać na rywala. Dziesięć minut po bramce koronkową akcję Arki mógł skutecznie zakończyć Abbott, ale z bliskiej odległości płaskim strzałem minimalnie się pomylił.

W 84. minucie ponownie Abbott powinien zdobyć bramkę. Po dośrodkowaniu Łukasza Kowalskiego napastnik Arki strzałem głową trafił w poprzeczkę bramki GKS-u Tychy.

I wreszcie cztery minuty później Marcin Warcholak wrzucił mocno piłkę z autu w pole karne gospodarzy, gdzie Antoni Łukasiewicz wykazał się największą przytomnością umysłu i w ogromnym zamieszaniu pokonał bramkarza Tychów dając tym samym zwycięstwo swojej drużynie.